wtorek, 23 czerwca 2015

DZIEŃ DOBRY. CZY PAŃSTWO TEŻ TUTAJ PO PASZPORT POLSATU?

   Jeżeli pewnego czerwcowego dnia będziesz miał nieco wolnego czasu - polecam przejść się na egzaminy wstępne do PWST albo AT (UWAGA! DYGRESJA! Albo przejechać się, bo inaczej może cię chcieć przejechać Więckiewicz. Pozdrawiam serdecznie. Ma to swoje dobre strony, bo gdy życie zaczyna przelatywać ci przed oczyma i zobaczysz fajne obrazki, to znaczy, że chyba spoko drogami w tym życiu łazisz :D No może poza tą na którą wkroczyłaś teraz i chcą cie przejechać.). Różni ludzie różnie reagują na stres i wyzwania, ale osoby klasyfikowane jako artyści (albo sami się tak klasyfikujący) to już po prostu apogeum różnistości. Gęsto od oryginałów - diw, dziw, dziwaków itp. Ale nieważne ile osób się pojawi, skąd, jakiego wzrostu, jakiego umaszczenia i nieważne jaki mamy rok czy jaki jest kurs dolara - na egzaminach do PWST/AT spotkamy typy osób, które są corocznymi pewnikami. Lata mogą płynąć, Michael Phelps może już nie płynąć, ale te typy zawsze spotkamy w "poczekalni" na egzaminach. Pisać będę głównie w formie żeńskiej, bo cóż, opisywane przypadki są głównie z mojej ekipy - Genotypu XX. (joł. Czy coś. Nie wiem jak się mówi po ziomalsku.)


1. PANNA  SRACZKA - ŚPIEWACZKA

    Typ osoby, która ma zawór non stop otwarty. A z niego struuuuuga. Nieustanny potok. Źródło tryskające g...amami. Nieustająca biegunka dźwięku z paszczęki. Dżizys. Stoi to to w centralnym punkcie "poczekalni" (UWAGA! DYGRESJA PART II ! Skoro w poczekalni się czeka to czemu nie nazywa się to "czekalnią" a dopiero miejsce do którego chcieliśmy wejść i na które czekaliśmy nie nazywa się "poczekalnią". Potrzebuję profesora Miodka. Natychmiast.) (dodajmy, że sala przygotowań znajduje się jakieś 5 metrów dalej) najczęściej kotwicząc dupsztala obok osoby sprawdzającej listę obecności. Osoby która ma cię dostarczyć za rączkę przed komisję złożoną często gęsto z osób starszych, które każdą sekundę twojego spóźnialstwa na Salę Rozpraw, mogą poświęcić na myślenie z czego mogli by cię oblać (z kubka...z termosu...Z EGZAMINU...). Takiego czasu lepiej Szanownej Komisji nie dawać. To nie jest dobry prezent. Zestaw "Happy Meal" by tego nie zaoferował. "Sad Meal" - być to może. Ale nawet w "Erze" nie ma takich rzeczy (UWAGA! DYGRESJA PART III ! Szanowne firmy, czekam na hajs z reklamy, na fejsie macie na mnie namiar. Spoko. Na 100% moje konto własne, bo pode mnie nikomu się nie chce podszywać. Więc śmiało.). Ale ty sobie planuj. Planuj na zdrowie. Chciej być Osobą-Ukojeniem dla staruszków, kuźwa Człowiekiem-Aloesem co stawi się punktualnie i nie spowoduje nerwicy u Komisji i nie sprowokuje Jej do dania Tobie jako zadanie aktorskie "A teraz proszę zagrać, że Pani wychodzi i nigdy nie wraca. Jak to Pani zagra to Panią przyjmiemy.". Ale cały twój misterny plan w pizdu, bo Panna Sraczka - Śpiewaczka postanowiła rozwrzeszczeć swą gardziel tuż obok Panny Sprawdzam Obecność I Doprowadzam Cię Na Egzamin. Swojego nazwiska nie usłyszysz, ale DO-RE-MI-FA-SOL-LA-SI-DO (po czym swoją drogą nie tkniesz fasoli przez dobre pół roku) to jak najbardziej.

    Kuuuuurde. Przecież to nie wszystko. Jak zamkniesz oczy i słuchasz się w całą faze jej rozśpiewywania to zwizualizujesz sobie cały postęp technologiczny:

    Faza pierwsza - rozgrzewanie głosu, usta zamknięte: tępe buczenio-mruczenie, parostatek wpływający do portu.
    Faza druga - jazda po rejestrach, paszczęka otwarta, echo się niesie, dźwięk jeździ piskliwie: no kurde kolejka górska jeżdżąca po nienaoliwionych torach.
    Faza trzecia - no tu już leci laska z dźwiękiem w Himalaje, teraz to już nawet nietoperze 400km dalej w piwnicy Pana Zbycha zderzają się ze sobą, a pszczoły nie mogą trafić do ula bo im się jakieś cudze ultradźwięki wpie*dalają do komunikacji: tu już nie ma innych skojarzeń jak czajnik w końcowej fazie podgrzewania.

    Owa osoba daje 3 godzinny reczital, podczas którego poczujesz się jak jury w "X-FACTORZE" któremu zepsuł się przycisk "NIE", a ochroniarz mogący wyprowadzić Pannę ze sceny, nie przyszedł do pracy bo córka ma ospe.
    Pół biedy jeżeli śpiewa ładnie. Taka Beyonce tylko ze sceną metr na metr i z automatem do kawy jako background. Ale jak się trafi taka Nicki Minaj po okraszonej denaturatem nocy i zacznie bombardować ludzi swoim kozim vibrato-legato, to bój się Boga (i tutaj jeśli jesteś Katolikiem, to polecam na moment zmienić wyznanie na jakiś Hinduizm czy coś by móc się bać większej ilości Bogów. Bo Jeden Bóg, to może być za mało w owej sytuacji.).
    No po spotkaniu z taką osobą 5 sekund nagłej ciszy mogłoby wywołać u Ciebie ciężki szok i paraliż. Prawdopodobnie, gdyby ktoś, po twoim spotkaniu z Panną Sraczką - Śpiewaczką, wręczył Ci darmowe bilety na broadway`owski musical wraz z biletami lotniczymi, voucherem na jedzonko i możliwością wręczenia swojego stanika głównemu wokaliście po spektaklu - podarłabyś darowiznę na kawałeczki mniejsze niż stópki chińskiej kobietki i wykrzyczała z obłędem w oczach "A IDŹ PAN W PIZDU!" i uciekła napchać sobie w uszy bigosu.

   Nieodłączne elementy składowe Panny Sraczki - Śpiewaczki to:

Rąsia - wędrująca płynnie to w górę, to w dół, na ukos, po diagonalu, po kwadracie kuźwa i okręgu w rytm (tylko przy Osobie typu "Beyonce") wyśpiewywanego reczitalu lub też totalnie poza rytmem i strefą bezpieczeństwa osób w okół (przy osobniku typu "Nicki"). Druga ręka na przeponie (Beyonce) albo na żołądku (Nicki).





2. PANNA OMÓJBOŻEZAPOMNIAŁAM!

   Osoba, która prawdopodobnie nawiąże najwięcej znajomości, gdyż non stop poszukuje nowego/nowych Anioła/ów Stróża/ów, bo jej własny i prywatny ją opuścił, ma fajrant, albo Panna o nim zapomniała. Bo cóż. Zapominalstwo to jej styl życia. Na egzamin wyszła z domu jak stała, zabierając ze sobą tylko siebie i podstawowe elementy garderoby. A, że na dworze takie piękne Teletubisiowe Słonko, to na cholipcię brać bluzę? Idąc śpiewała jeszcze refren z "Frozen" (...)The cold never bothered me anyway(...)♫. A 5 sekund po wejściu w zimne, jak stetoskop na gołych plerach, mury szkoły, która sezon grzewczy kończy, gdy ktoś cieplej pierdnie/albo przyjdzie w koszulce z nadrukiem słońca - zaczyna się trząść z zimna jak japońska trzylatka po maratonie "Pokemonów" oglądanym z odległości metra na 100 calowej plaźmie. I tu rozpoczyna się pierwszy z wielu okrzyków "OMÓJBOŻENIEWZIĘŁAM (...)!". Po czym następuje obchód w poszukiwaniu dobrodziejów mogących ją poratować w niedoli nieogarniętości bluzą/długopisem i kartką (bo zapomniała spisać autorów i utworów)/wiedzą (bo zapomniała jacy to są autorzy tych utworów)/chusteczek (bo płacze, że nikt nie wie jacy są ci autorzy tych utworów co je wzięła)/wody/majtek/szczypiorku/12 kanistrów benzyny/Bóg wie czego jeszcze (choć w tym przypadku odważę się podważyć Jego wszechwiedzę. Sory, ale Bóg też może mieć dość. Po spotkaniu z takim przypadkiem musiałby jechać na wakacje, a to trochę patowa sytuacja skoro On już jest wszędzie.
    Człowiek Ekonomia - Przyszła z niczym, wyszła ze wszystkim. Po egzaminach 5 razy sprawdzałam, czy mi nerek nie brakuje. Wypuścić taką na bezludną wyspę głodną i nago, to po 5 minutach wróci z koszem piknikowym, wdzianku od Dolce&Gabbana i w towarzystwie. Łazi i pyta, aż nie znajdzie czy nie dostanie. W piekle jakby dobrze popytała to by znalazła wanne z lodem, a w niej Matke Terese z Kalkuty. Jakby sprzedać wszystkie fanty, które nagromadziła podczas czekania na egzamin, to by można spokojnie Grecje z bankructwa wyciągnąć i jeszcze zafundować jej posąg Sofoklesa ze złotym fallusem oraz zamek zbudowany z fety i oliwek.





3. PAN 3 W 1

   Przygotował 3 utwory. Ale tak naprawdę, to 1. Człowiek Redukcja. Ograniczy się do absurdalnie absolutnego minimum niczym przyzwoitość Miley Cyrus. Nie da się? Co się nie da jak się da! To Człowiek Alkohol - zmieni Ci percepcję na jedną rzecz o 180 stopni w pare chwil. (Choć nie wiem, czy tak dokładnie o 180 stopni, bo jak obraca trzy razy to już po dwóch obrotach jest w tym samym miejscu. Kurde. Dlatego nie lubię matmy. Neguje mój świat absurdu.)

Wiersz współczesny? Jest. Bukowski. Coś z "Nocy waniliowych myszy".

Proza współczesna? No problemo mi amigo! Jest. Bukowski. To samo z "Nocy waniliowych myszy". Bo przecież, jakby ułożyć wersy w linii prostej, to mamy prozę jak w ryj strzelił! No niech Szanowna Komisja spojrzy! No niech Szanowna Komisja doceni mój spryt i pracowitość. Bo ja się naprawdę narobiłem, a żeby się nie narobić!

Monolog? Kelner! Jeszcze raz to samo! Bo przecież wystarczy, wybrać wiersz, który jest jednocześnie mową podmiotu lirycznego.

(UWAGA! DYGRESJA PART...YYY...NIE WIEM, KTÓRY PART...Zastanawiam się czy Bukowski rozważał kiedyś podpisywanie się per Bookowski.)




4. PANNA PERPETUUM MOBILE

   Energia przelewa się w niej jak fałdziochy brzucha zza jeansów Ryszarda Kalisza. Nie usiedzi na miejscu. Ekscytacja tarmosi nią jak kotem w konwulsjach po tym jak się nażarł paprotki. Na wszystkich zdjęciach z egzaminów jest smugą. Czułaby się rewelacyjnie w filmowej adaptacji "Wichowych Wzgórz" w roli Wichru. Oscar pewny jak liczne ciąże po koedukacyjnym balu gimnazjalnym w poprawczaku.
   Perpetuum Mobile. Im więcej się rusza - tym więcej ma energii. Umiejętność skupienia się jak u siedmiolatków na wykładzie o mechanice kwantowej wygłaszanym w centrum Disneylandu.

Zalecenie Priorytet - Trzymać ją z daleka od cukru i kofeiny.











A ATMOSFERA ZAWSZE CUDOWNA




PEACE <3