środa, 23 grudnia 2015

ŻYCZĘ SOBIE ŻYCZEŃ

    Się święta zbliżają. Wiem. Nawet nie patrząc w kalendarz. Nie licząc, ile dotychczas w tym roku, zgromadziłam w portfelu paragonów za podpaski - już 12 czy dopiero 8?  Bez wpisów świata na facebooku. Wiem.


  •  Światełka.



  •  + 15 stopni na dworze w zimie, bo w końcu śnieg jest dla wiosny. Mikołaj przyjedzie na rowerze. A Jezus dostnie od Mędrców filtry UV.



  • Grube norweskie swetry, bo moda (co w połączeniu z sensem poprzedniego podpunktu daje dosyć bezmózgi efekt. Ale co ja tam wiem. Sama mam taki sweter właśnie na sobie, więc możliwe, że się przegrzałam i nie rozumuję teraz poprawnie).



  • Maja Koman kochająca karpia w teledyskach. 



  • Moja siostra, odtwarzająca tradycyjnie "Mickey bajkowe święta" na VHS'ie znającym czasy Ferdynanda II Habsburga.



  • Nagłówki gazet typu "Pani Halina spod Wrocławia gotowała barszcz i ujrzała w nim Jezusa" ukazujące się częściej niż słowa "love" i "my heart on fire" w amerykańskich piosenkach pop.



  • Partie kalesonów dołączające obok jabłek na ryneczkach. 



  • Mikołaje jeżdżący na segwayach po centrum handlowym, rozdający swoje czekoladowe miniatury. (Egocentrycznie. Rozumiem, że to coś na wzór wizytówki? Wprowadzenie w nastrój świąt? Nie łapię. Wkurzenie lekkie, bo po raz kolejny próbuje się nam z życia zrobić Instagram. Ładne obrazki. Brzydkiego nie pokażesz, bo jest brzydkie. Za brzydkie nie ma lajków. Chyba, że pokazujesz brzydką babę, ale podczas gdy właśnie kładą ją na stół do operacji plastycznej. Bo rozumiem, że rozwarta wagina Maryji i wychodzący z niej Jezus, byłyby mało apetycznym wzorem na łakocie bożonarodzeniowe. No nieładne. Zamiast tego facet w galerii, dostający jako wypłatę kupony na grupona i wczorajszą muffinę z "Piotra i Pawła", stoi przebrany za faceta rozdającego prezenty i rozdaje jako prezenty słodkie podobizny faceta rozdającego prezenty. Ale tak się przyjęło. I ja też przyjmę. W końcu to darmowa czekolada. Mój ulubiony rodzaj.)



  • Nieudupianie przez kanara za brak biletu, a jedynie odprawa z prośbą o pozdrowienie Orła Z Wisły, po twojej opowieści (uwaga, długie i nieważne w sumie. Można opuścić.):

- o życiu w obcym mieście
- o "Żabkach" które są jedynymi sklepami w twojej okolicy i miały tylko te bilety za PLN 2.40, a takiego nie kupisz, bo potrzebny ci taki jak rybie ręcznik.
- o tym, że jedziesz na Dębiec, a to już chyba wystarczająca kara. (Słowo "biec" w "Dębiec" jest jak najbardziej adekwatne, bo o ile nie chcesz tam dostać w ryj, to należy mieć zdolności atletyczne na tyle rozwinięte by uciekać szybciej niż heavy metalowiec z Disneylandu)
- o byciu zwykle prawilnym obywatelem, bo zwykle kupujesz (na dowód pokazujesz stare bilety MPK w portfelu. Ubite i nieco sprasowane, niczym na opał na zimę w formie brykietu. Nie że jesteś kolekcjonerem. Jesteś leniuchem i nie sprzątałaś w portmonetce od swojej komunii św. I nie dlatego, że wtedy byłaś czyścioszką, a dlatego, że przy obecności śmieci w portfelu, nie mogłaś do niego upchnąć komunijnego chajsu. Trza było ogarnąć. Teraz historia zatacza koło, acz z innych pobudek. Wyrzucasz śmieci żeby móc znaleźć - już nawet nie chajs (bądźmy realni) - a żetony na "Jednorękiego bandytę", bo tym razem wygrasz)
- po dorzuceniu, do zakończenia opowieści, jeszcze kilku wątków o upierdliwości wydatków Kumulacji wszystkich rodzinnych urodzin i imienin (tej ważnej części rodziny. Której musisz kupić i chcesz, bo kochasz. Przez brak prezentu oficjalnie nic się nie stanie, a nieoficjalnie wylądujesz na liście "czarna lista rodziny która zazna wykluczenia, a w święta dostanie miejsce przy stole między wścibskimi ciotkami uwielbiającymi pytać i wyrażać głośno opinię na temat życia miłosnego innych")  przypadających na grudzień. Ten sam grudzień, który już bez tego był obfity w wydatki - na prezenty na święta, na wrzuty na tace z intencjonalną modlitwą o kolosa z anatomii w formie "połącz kropki". Więc na prawdę, mandat nie jest obecnie na twojej liście marzeń.

A na wypadek, gdyby kanar nie wyglądał na przekonanego co do twojej ułomności i spłukania, dorzucasz do puli fałszywą tożsamość i miejsce zamieszkania. Jako Patrycja Melchiorek z Wisły, dokąd bilet PKP kosztuje PLN milion, a podróż trwa 3 lata, zgarniam lekką litość i zrozumienie ze strony Kanara. A ze strony św.Mikołaja list z zapewnieniem, że w tym roku otrzymam ziemniaka za sprawowanie pełne kłamstw.

(tu już zacząć uważać)


Ale jedna rzecz odbiera mi ducha świąt szybciej i sprawniej, niż przebiegają dialogi w "Zbuntowanym Aniele". Życzenia. Te rzucane na szybko i zimno, jak odgrzewane z mrożonki fryty w nadmorskiej budzie przy plaży. Zdrowiaszczęściapomyślności (czyt. strofa sześcian omylności). Leci z ust, ale w głowie już wjechała im lista zakupów i myślą raczej o bekonie i mleku, niż o drugiej osobie do której mówią. Roboty kuźwa. Każdemu tego samego. Bo wszyscy jesteśmy tacy sami. Bliźnięta jednojajowe rodzone przez jedną waginę w maszynie czasu, żeby bliźniaki w różnym wieku były. Ale ci od życzeń typ "kopiuj wklej" to w sumie nie najgorzej. Dwie sekundy i po sprawie. Groźniej jak ktoś śle w eter życzenia "dla ciebie ale dla siebie". Tu palec pod budkę zapraszamy o dziwo wiele cioć i babć, które życząc tobie mierzą innych własną miarą. Żebyś moja droga schudła. Nie ważne, że ci z sobą dobrze i lubisz to że możesz sobie trzymać szklankę między cyckami jak zamykasz pokój jedną ręką, a drugą trzymasz komórkę czy coś. Albo, że tak na prawdę to ciotka ma zeza i widzi twój brzuch podwójnie. Żebyś wnusiu znalazł sobie jakąś porządną kobietę i dzieci narobił. I nic tu, że od 4 lat jesteś zajebiście szczęśliwy z hippiską kelnerką, a ty owszem lubisz dzieci, ale takie na odległość 3km. Żebyś Mój Złociutki przestał w końcu psuć innym humor przy wigilijnym stole i się rozchmurzył. O kurde serio. Jak mogłeś nie pomyśleć, że żeby przeszła ci depresja musisz się uśmiechnąć? Zaproś do stołu swojego byłego, od tej pory, terapeutę i napijcie się gorzały, ah życie brylantowe! Żebyś wnusiu mięso jeść zaczęła, a nie tak wydziwiała, bo umrzesz. Jak miło i mądrze! Ciocia aż chwyta się za serce i łapczywie oddycha co drugie słowo. To nie miażdżyca. To wzruszenie. W tego typu życzeniach o tyle dobrze, że możesz się przekonać co innym w tobie nie odpowiada i kogo masz wielkie, puszyste i srogie prawo mieć w dupie na resztę życia i komu należy się patyk między szprychy jak będzie jechał z górki na rowerze.
A ja bym sobie życzyła, żeby ludzie myśleli przy życzeniach. Bo to towar deficytowy i widziany rzadziej niż bujne włosy u faceta po pięćdziesiątce. I skoro to takie trudne, to pozwolę sobie na własną listę życzeń ode mnie dla siebie. Żeby mieć pewność, że przynajmniej jedne zostawią mi ciepło na serduszku. (ale czuję się w obowiązku i chęci dodać, że przyjaciele i większość rodziny równolatkowej zwykli składać mi życzenia cud miód malina, że aż deseru nie jem. Znajo się na mnie.)

ŻYCZENIA ODE MNIE DLA MNIE:
1. Szybciej wydawanych odcinków "Modern Family" na tvseriesonline.pl
2. W kwestii seriali jeszcze - nie wstydzenie się, że "Breaking bad" mnie nie wciągnęło.
3. Żeby móc mówić "idź sobie" zamiast "cześć", a czasem "cześć" zamiast "idź sobie".
4. Mody na chodzenie w piżamach po ulicach.
5. Przytulania się rano.
6. Zwolnienia z zajęć, gdy chce mi się spać.
7. Tańca na dziko.
8. By ludzie ludzi kochali, a nie płeć.
9. Kutii ale nie z puszki.
10. Nauczyć się gwizdać na palcach i móc gwizdać na mijanych Panów lub pijanych Manów w zależności od tego czy gwizdanie na przystojność czy S.O.S. na pomoc.
11. Nauczyć się przewrotu w tył by zamknąć jeden etap w moim życiu.
12. Nie próbować już nigdy piec, by zamknąć drugi etap w moim życiu. Póki jeszcze je mam.
13. Ciepłych jezior i na golaska pływania.
14. Książek co jak są dobre na początku i w środku, to na końcu też.
15. Bym oparła się pokusie i snapchata nie założyła.
16. Ludzi w okół o większym spektrum emocji niż głodek, chuć, senność. Co marzenie mają by lunatykować w domu z pełną lodówką i zaspokajać wszystko na raz.
17. Rurek, które ściąga się równie łatwo, co zakłada i rajstop, których krocze nie zsuwa się do kolan nieproszone.
18. Yerby Matki dużo dobrej. Co nie smakuje jak PRLowskie ziółka na chory pęcherz trzeci raz zalewane.
19. Maszyny czasu do której wrzuci się polityków i wyśle do rzeźnika w PRL'u, by tam mogli rzucić mięsem.
20. Mandatów za włączony dźwięk messenger'a i SMS w iPhonie w zatłoczonym miejscu.
21. Znajomych spotykania w galerii sztuki częściej niż w galerii handlowej.
22. Podróży dużo. I nie chodzi tu o wazon (#pozdrodlakumatych)
23. By po pijaku nie mylić mojej Kurtki Tanioszki dł.60cm; kolor szary; PLN 30; z Kurtką Splendoru dł.60cm; kolor szary; PLN 8 milionów, jakiejś laski i by nie musieć następnego dnia nieść odzienia do klubu i tłumaczyć, że kradłam przypadkiem, jestem dobrym człowiekiem, a w domu wisi zdjęcie papieża.

MYŚLCIE CO ŻYCZYCIE. KARMA NIE ŚPI. CO DASZ TO WRÓCI. Dasz gówniane życzenia, gówno wróci i wkrótce wszyscy w CV będą mogli sobie wpisać "kwalifikowany szambonurek".
Odrzućmy w składanych życzeniach tandetę i żenadę. Dostajemy jej już wystarczająco dużo od pomysłodawców jegginsów ,poprzez grę aktorską Anny Potaczek czy "dzięki" wypowiedziom mizoginistycznego Juliena Blanc'a. Wystarczy.


A z okazji świąt życzę Wam strofa sześcian omylności.



PEACE <3